Jest środa, a koleżanka córki musi być w Wilnie w sobotę rano na sympozjum studenckim. Połączenia autobusowe i kolejowe pozwalają dostać się do Wilna dopiero na sobotę wieczór.
Tato ratuj!!!!
"Cóż było robić? Tata tylko westchnął, wskoczył do auta no i gaz przycisnął"
Szybka decyzja - jedziemy Citroenem BX, to nic, że wiekowy (przecież lepszy jak nowy, bo sprawdzony). Diesel (zużycie 4 l/100 km), wygodny (zawieszenie hydropneumatyczne - nie straszne mu żadne dziury, ani wyboje) i pakowny (kombi).
Przez internet zamawiamy prywatną kwaterę.
W piątek po pracy zabieram pasażerów i w drogę.
W Częstochowie na parkingu Auchan spotykamy na lawetach "Monster-truck'i"
Przjeżdżając przez Tykocin zwiedzamy twierdzę i bierzemy udział w festynie.
Nocleg planujemy za Białystokiem przy samej granicy. Bardzo przyjemny hotelik.
W sobotę zrywamy się jeszcze w nocy i stoimy.
Złamała się śruba wyciskająca sprzęgło. Ale od czego CB-radio. Krótka wymiana zdań i jedziemy (w dalszym ciągu bez sprzęgła, ale to tylko 15 km) do pobliskiego warsztatu, gdzie wyciągnięty z łóżka właściciel szybko dokonuje naprawy.
Pędzimy.
Granica, jak to w Unii właściwie nie istnieje.
Nowiutka szosa prowadzi nas przez pola, łąki i lasy, omijając wszystkie miasta w kierunku Wilna.
Nagle.....w środku lasu w połowie drogi do Wilna tablica rozdzielcza rozbłyskuje ferią świateł. Palą się wszystkie kontrolki. I te żółte i czerwone, a nawet zielone zaczynają błyskać. Na domiar złego auto zaczyna się obniżać, brak hamulców, a kierownica stoi w miejscu (nie da się jej obrócić). Szybka diagnoza: wypadł główny przewód odpowiedzialny za cały układ hydropneumatyki Citroena.
Wyskakuję z auta i "z anielskim spokojem" (przekleństwa sypały się w takich ilościach, że zapełniły przydrożny rów) informuję moje pasażerki, że mamy trzy wyjścia:
1. Zabieramy nasze bagaże i wracamy na granicę (niewdzięczne auto porzucamy z dokumentami i informacją dla znalazcy, żeby sobie paskudę wziął)
2. Jw. tylko łapiemy stopa do Wilna, a tam będziemy się martwić jak wrócić do domu (ale to dopiero jutro)
3.Dziewczyny idą do widocznej w oddali chałupy i wykorzystując swój wdzięk osobisty pożyczają narzędzia żebym mógł naprawić auto.
Dziewczyny przytomnie wybierają wariant 3 i już po 20 minutach wracają z młotkiem, siekierą, śrubowkrętem, kombinerkami i kluczami płaskimi 10, 13, 17.
Zestaw okazał się pomocny. Uzupełniam olej LHM (zawsze wożę ze sobą 1l zapasu) i gazu.
Do Wilna przyjeżdżamy z lekkim opóźnieniem. Ale lepiej późno, niż wcale, jak mawiał pasażer wszedłszy na peron po odjeździe pociągu.
Miasto zwiedzamy "z buta", gdyż Wilno ma wyśmienicie rozwiązaną komunikację miejską
Podczas powrotu do domu wstępujemy jeszcze do Troków i wiem, że w następnym roku znów pojadę na